W krainie tequili
artykuł czytany
2575
razy
Naprzeciwko wznosi się ładny, strzelisty kościół. Ja jednak nie mam siły na podziwianie. Źle się czuje. Nie wiem jeszcze, ze to porażenie słoneczne. Wracamy do hostelu. Późnym wieczorem pijemy w patio chłodną ,,Coronę" z limonką. Przynosi ulgę.
Wczesnym porankiem opuszczamy ,,Alcatraz". Za przejazd do górniczego miasta Guanajuato płacimy 40 pesos. Terminal tradycyjnie jest usytuowany bardzo daleko od centrum miasta. Wsiadamy więc w miejski autobus i długo jedziemy do śródmieścia.
Wysiadamy na przystanku na jednej z podziemnych ulic - biegną one dawnymi kopalnianymi korytarzami. Wychodzimy schodami na powierzchnię, na mały, pełen handlarzy placyk w otoczeniu kolorowych budynków. Łapiemy autobus do Muzeum Mumii. Za wstęp płacimy 50 pesos.
Muzeum to prawdziwa makabra - przed laty przypadkowo odkryto, ze pochowane na miejscowym cmentarzu zwłoki w naturalny sposób zmumifikowały się. Postanowiono wystawić je w szklanych gablotach na widok publiczny.
Wyschnięte na wiór ludzkie ciała wyglądają upiornie, co turystom w niczym nie przeszkadza pstrykać setki zdjęć. A pamiątkarze przed muzeum sprzedają udające mumie lalki...
Na Uliczce Pocałunków
W centrum miasta łapiemy kolejny autobusik - tym razem do kopalni srebra. Zatłoczony pojazd mozolnie wspina się pod górę, by kilkaset metrów przed celem nagle stanąć w miejscu. Silnik się przegrzał
Bileter przynosi wodę z pobliskiego sklepiku. ,,Cinco minutos" (,,Pięć minut") - uspokaja. Znamy te meksykańskie ,,pięć minut"! Wysiadamy i człapiemy pod górę pieszo.
Przeczytaj podobne artykuły